Zażenowana lekko nieustającym wałkowaniem bulu i nadzieji mam do Szanownych Blogerów pytanie:
Który z polskich, demokratycznie wybranych prezydentów, nie miał żadnej wpadki?
Może ranking, która wpadka większa? Czy ogólne obycie Lecha Wałęsy i jego - już kultowe - "nie chcem, ale muszem", czy może "nadużycie leków" przez Aleksandra Kwaśniewskiego, czy też "witanie Rzyma" przez Lecha Kaczyńskiego, czy "bul" Komorowskiego?
Że to co najmniej przykre, gdy prezydent wykazuje się nieznajomością ortografii? Owszem. Tak samo przykre, gdy wykazuje się nieznajomością gramatyki, czy brakiem ogólnej ogłady, bądź też pije w nieodpowiednim momencie.
Gdyby dla urzędu prezydenta najistotniejsza miałaby być znajomość zasad polskiej pisowni, to proponuję następnego prezydenta szukać wśród absolwentów filologii polskiej. Taki przynajmniej na pewno prawidłowo będzie odmieniał "Rzym" przez przypadki, jak również nie pomyli japoni, z Japonią. Niestety filolog nie daje gwarancji stronienia od alkoholu, szczególnie gdy tym alkoholem będą częstować wschodni sąsiedzi.
Kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem. Najlepiej niech to uczyni ten polityk, któremu nigdy nic żenującego się nie przytrafiło.
